Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości.
Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć,
nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając
od miłości, ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie. - powiedział kiedyś Jan Twardowski. Czyż to nie piękne i mądre słowa? Są tak... prawdziwe. Z jednej strony miłość jest spełnieniem marzeń dla każdego, lecz z drugiej strony przynosi ze sobą wiele cierpień. Nieodwzajemnione uczucie, miłość platoniczna, zdrada, czy zakazane przyciąganie - to wszystko niesie ze sobą tylko i wyłącznie ból. Czy warto więc kochać? Czy warto jest się poświęcić dla drugiego człowieka, wciąż mając w pamięci ten ból i cierpienie? Czy warto?
~*~
Z deszczowej Anglii, do której jego z klubów został wypożyczony wracał na święta do rodzinnej Hiszpanii. W tym roku Boże Narodzenie miał spędzić z rodziną w Barcelonie, razem z najbliższymi najlepszego przyjaciela. Pospiesznie zapiął pasy, gdy samolot zaczął lądować. Nie mógł usiedzieć na miejscu, jak najszybciej chciał już wysiąść. Od tak dawna nie widział Marca i rodziny.
Kiedy samolot szczęśliwie wylądował, a stewardessa oznajmiła, że można wychodzić chłopak wystrzelił jak z procy i pognał przed siebie.
- Marc! - krzyknął widząc siedzącego przyjaciela na fotelu przy ścianie. Hiszpan od razu podniósł się z siedzenia i z wielkim uśmiechem na twarzy uściskał przyjaciela.
- Jak dobrze cię widzieć, stary. - jęknął wciąż go ściskając.
- Ty, tylko mi się tutaj nie rozbecz. - prychnął odsuwając się, jednak po chwili znów się uściskali. Po zabraniu bagaży wsiedli do samochodu Bartry i pojechali w stronę domu obrońcy Barcelony. O czym myślał przez ten czas? Nie o rodzinie, nie o czasie wolnym, nie o jedzeniu. Dokładnie rok temu, dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia zerwała z nim długoletnia dziewczyna. Przez miesiące nie mógł się po tym pozbierać, jednak po czasie zaczął żyć pełnią życia. Czyżby wspomnienia powróciły? Kochał ją całym sercem, jednak ona go zawiodła i czuł tylko ból. Od tamtego czasu jeszcze nikomu znów nie zaufał. Jeszcze...
- Synku! - usłyszał wysoki, lecz przyjemny głos matki. Zawsze śpiewała mu na dobranoc, nie mógł zasnąć bez chociażby jednej kołysanki. Była dużo niższa od niego, wręcz drobnej postury, jednak kilkanaście lat temu mogła całe dnie nosić go na rękach. - Nareszcie jesteś! - ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała w czoło, po czym przytuliła. Następny był ojciec i rodzice Marca. Nie mógł doczekać się wspólnie spędzonych świąt. Tak bardzo za tym wszystkim tęsknił, nie wyobrażał sobie, że nadchodzące dni mogłoby coś popsuć.
~*~
Wieczorem nie mógł już usiedzieć w domu. Rodzice spali, Marc pojechał na urodziny jednego ze swoich klubowych kolegów. Wziąwszy skórzaną kurtkę z wieszaka poszedł na spacer. Na niebie roiło się od gwiazd, które z przyjemnością obserwował. Może nie był romantykiem, ale zawsze lubił na nie spoglądać. Ostatnie miesiące spędzone w Swansea dały mu dużo do myślenia. Nie wiedział, że tak bardzo będzie tęsknił za Hiszpanią. Kiedy przeprowadzał się do Anglii na względzie miał tylko to, że nie będzie już widział Anny, która złamała mu serce. Była jego pierwszą wielką miłością, dla której zrobiłby wszystko.
Niebo jest jedno, wszędzie to samo, jednak niebo angielskie było ponure i tajemnicze, za to to hiszpańskie wręcz tryskało energią. Kiedy był mały często zdarzało mu się uciekać w nocy z domu, przez balkon, by pobawić się z kolegami w kosmitów, w domku na drzewie. Gdy teraz o tym myślał te czasy wydawały się tak odległe, a minęło dopiero jakieś dziesięć lat. Uśmiechnął się sam do siebie przez ten nagły napływ wspomnień. Niejeden pozazdrościłby mu takiego życia. Był przystojny, bogaty, robił to, co kochał, jedynym czego jeszcze nie posiadał była miłość, która tak naprawdę nadałaby sens jego życiu. Usiadł na ławce przy ulicy, wygodnie oparł się o drewnianą ramę i spojrzał w niebo. Chciał zostać tutaj, w Barcelonie razem z rodziną i przyjaciółmi... i znów poczuć powiew miłości.
Idąc dalej mijała coraz więcej ludzi, którzy spoglądali na nią jak na dziwadło z cyrku. Spuściła głowę nie chcąc spoglądać im w oczy i wtedy zawiał mocny, chłodny wiatr. Poczuła nagłe zimno na głowie i ramionach, a później kilka metrów dalej zobaczyła czarną plamę. Przyłożyła dłoń do ust chcąc krzyknąć, dopiero po chwili zrozumiała, że miała perukę. Po cholerę ją nosiła?! Pobiegła do najbliższej wystawy i spojrzała na siebie. Powoli zdjęła z głowy cienki, beżowy czepek. Kiedy na ramiona opadły jej czekoladowe loki lekko się do siebie uśmiechnęła. Mimo wyniszczenia ciała miała piękne włosy, które nie pasowały do całokształtu.
Skręciła w wąską uliczkę. Nie wiedziała gdzie idzie, ale miasto coraz bardziej jej się podobało. Nagle zobaczyła jak chodnikiem z naprzeciwka idzie grupa mężczyzn, zmierzali wprost na nią. Było w nich coś, co wywołało w niej strach. Serce zaczęło szybciej bić, a ciało mimowolnie trzęsło się. Gdy ją zobaczyli przyspieszyli kroku. Skok adrenaliny. Ruszyła biegiem między domami kilkukrotnie się za siebie oglądając. Nagle stanęła. Obraz przed oczami poczerniał i uderzyła w nią fala wspomnień. Uciekała przed kimś, przed czymś... trzymała się balkonu, skoczyła... i wróciła. Stała jak słup soli na chodniku przy jednym z domów. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jakiś chłopak toi obok niej, przy koszu na śmieci.
- Przepraszam, czy coś się stało? - zapytał na co wzdrygnęła się.
- Pomóż mi. - szepnęła ledwo dosłyszalnie. Chciała wbiec za bramę, jednak on chwycił ją za ramię.
- Zaczekaj. - rzucił, a ona mimowolnie spojrzała mu w oczy... były piękne. Szarozielone, przejrzyste... pełne współczucia i zrozumienia. - Co się stało?
- Nie wiem. - jęknęła żałośnie chcąc się rozpłakać, jednak nawet na to nie miała siły. Nogi się pod nią uginały, była spłaba.
- Chodź. - położył dłoń na jej plecach, na co podskoczyła. - Przepraszam. Zapomniałem, nazywam się Alvaro, a ty? - zapytał idąc w stronę drzwi wejściowych. Nie wiedziała co powiedzieć, ale gdy się po to zapytał w głowie dzwoniło jej "Sol". Czy to w ogóle było imię?
- Sol. - palnęła bez namysłu i poszła za nim. Przez całą drogę do salonu odtwarzała w głowie moment, w którym Alvaro wymawia swoje imię.
- Napijesz się czegoś? Może zrobię ci kawę, bo jest bardzo wcześnie... - zaczął.
- Chętnie, dziękuję. - odparła siadając na kanapie, którą wskazał jej Alvaro. Rozejrzała się dookoła. Pokój był cudownie urządzony, było widać w nim kobiecą rękę. Kiedy chłopak wrócił podał jej kawę i usiadł obok.
- Opowiesz mi co się stało? - zapytał robiąc łyk kawy, jednak zaraz ją odstawił, bo sparzył się w język.
- Szczerze? Nie mam pojęcia... - prychnęła zdając sobie sprawę jak to wszystko absurdalnie brzmi. - Obudziłam się godzinę temu na przystanku i... nic nie pamiętam. Nie wiem gdzie jestem, jak się tu znalazłam, kim jestem... - jęknęła czując jak gula w jej gardle rośnie. Miała taką wielką ochotę płakać, jednak nie umiała.
- To dlaczego uciekałaś? - zmrużył oczy.
- Zobaczyłam jakiś mężczyzn i po prostu się wystraszyłam... - szepnęła ściskając kupek chudymi dłońmi, na które naciągnęła rękawy bluzy.
- Słuchaj, wezmę prysznic, ty odpocznij. Potem pójdziemy na policję i spróbujemy coś zaradzić, zgoda? - lekko się do niej uśmiechnął. Serce Sol zabiło szybciej, gdy zobaczyła jego uroczy uśmiech. Ten chłopak miał w sobie coś, co ją do niego ciągnęło, ale poczuła również coś dziwnego... jakby musiała mu się odwdzięczyć. Coś wewnątrz nakazało jej podziękować Alvaro, musiała to zrobić, była przecież nauczona posłuszeństwa i zadowalania mężczyzn.
Kiedy chłopak odszedł przestała panować nad swoim ciałem i rozumem. Przypominała sobie pojedyncze zdarzenia, jednak nie mogła zebrać ich w całość. Nie myślała, była w transie. Zdjęła buty, później spodnie i bluzę. Stała jedynie w czarnych, koronkowych bokserkach i białej koszulce na ramionkach. Wbiegła po schodach na piętro i przeszła przez korytarz. Dalej nie pojmowała co się z nią dzieje, chociaż nawet się nad tym nie zastanawiała. Została nauczona by zadowalać mężczyzn, którym należy się chwila przyjemności. Była tylko rzeczą, zabawką którą można potem odrzucić bez żadnych wyrzutów sumienia.
Nacisnęła klamkę drzwi łazienki, które o dziwo nie były zamknięte. Słyszała tylko szum wody i cichy śpiew Alvaro. Zdjęła pozostałości bielizny i w samej koszulce wsunęła się pod prysznic. W tym momencie wszystko sobie przypomniała. Wspomnienia wróciły, wiedziała kim jest i co się wydarzyło. Zmierzyła wzrokiem chłopaka stojącego przed nią, odwróconego tyłem, wciąż cicho śpiewającego. Miał wspaniale umięśnione plecy i ręce, których mięśnie napinały się gdy mył włosy. Nie chciała spoglądać w dół, bo wiedziała co za chwile nastąpi. Była zwykłą dziwką, a to był jej obowiązek. Musiała być posłuszna, żeby nie zostać ukaraną. Wsunęła dłonie pod jego ramiona i delikatnie objęła Hiszpana. Serce podskoczyło jej do gardła i zrobiło się duszno. Pocałowała go lekko w szyję, poczuła jak Alvaro sztywnieje, znów go pocałowała. Czuła zapach jego perfum... jego ciała. Zjeżdżała wzdłuż pleców coraz niżej, a gdy dotarła do lędźwi wróciła.
- Co robisz? - usłyszała jego zdezorientowany głos. Stanęła na palcach, przywarła do niego całym ciałem i wyszeptała wprost do ucha:
- Pozwól sobie podziękować. - po czym lekko przygryzła płatek jego ucha. Ciepła woda spływała po jej ciele i włosach dając ukojenie, a raczej wybawienie. Alvaro odwrócił się do niej. Znów spojrzał na Sol tymi pięknymi oczyma. Zaparło jej dech w piersiach. Miała przyspieszony oddech, kręciło jej się w głowie. Gdy objął ją ramionami ugięły się pod nią nogi. Jednym szybkim ruchem uniósł ją, by objęła nogami jego ciało i przyparł do ściany. Wpił się w usta dziewczyny, a po chwili rozwarł je swoi językiem wyczyniając nim nieziemskie rzeczy. Kiedy wszedł w nią wygięła się w łuk, a jej ciało przeszył najpierw ból, lecz potem czuła tylko rozkosz. Sapnęła odchylając głowę. Czuła pieczenie na skórze gdzie ją dotykał, a szyja poczerwieniała od pocałunków.
Od autorki: No to za nami mocny pierwszy rozdział. Dedykuję go Minizie i Nandos <3 Mam nadzieję, że się podoba, bo jestem z niego dość zadowolona. proszę o szczere opinie. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Niebo jest jedno, wszędzie to samo, jednak niebo angielskie było ponure i tajemnicze, za to to hiszpańskie wręcz tryskało energią. Kiedy był mały często zdarzało mu się uciekać w nocy z domu, przez balkon, by pobawić się z kolegami w kosmitów, w domku na drzewie. Gdy teraz o tym myślał te czasy wydawały się tak odległe, a minęło dopiero jakieś dziesięć lat. Uśmiechnął się sam do siebie przez ten nagły napływ wspomnień. Niejeden pozazdrościłby mu takiego życia. Był przystojny, bogaty, robił to, co kochał, jedynym czego jeszcze nie posiadał była miłość, która tak naprawdę nadałaby sens jego życiu. Usiadł na ławce przy ulicy, wygodnie oparł się o drewnianą ramę i spojrzał w niebo. Chciał zostać tutaj, w Barcelonie razem z rodziną i przyjaciółmi... i znów poczuć powiew miłości.
~*~
Ten okropny ból głowy, tak znajomy... jakby był częścią jej samej. Czuła, że ciało i umysł są od siebie niezależne. Chciała otworzyć oczy, ruszyć ręką, jednak nie dała rady. Nie wiedziała co się dzieje. Świadomość wróciła dopiero z lekkim powiewem wiatru, który dał świeżość jej umysłowi i ciału. Powoli otworzyła oczy, przez co pulsujący ból głowy powrócił. Mimo to podniosła się i rozejrzała dookoła. Nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. W środku panikowała, jednak ciało nie chciało poddać się jej wewnętrznej histerii. Musiała być bardzo wczesna pora, ponieważ było chłodno, a na ulicy nikogo nie widziała, nawet samochody można by policzyć na palcach. Wstała i poszła przed siebie, bo co miała robić? Siedzieć na przystanku i udawać ćpuna, by ktoś się zlitował i dał parę groszy? Przechodząc obok jednego z budynków zobaczyła postać szczupłej kobiety, średniego wzrostu, która odbijała się w oknie. Czy to była ona? Dlaczego nie poznała samej siebie? Co tu się do cholery dzieje?! Dlaczego nie poznała tych długich, szczupłych nóg, drobnych ramion... wyniszczonych dłoni, dołów pod oczami i krótkich, czarnych włosów, które dosłownie ją miażdżyły? Wyglądała okropnie w potarganej koszulce, jeansach i białej, brudnej bluzie. Miała ochotę się rozpłakać i zacząć krzyczeć, jednak łzy nie chciały spływać po policzkach. Idąc dalej mijała coraz więcej ludzi, którzy spoglądali na nią jak na dziwadło z cyrku. Spuściła głowę nie chcąc spoglądać im w oczy i wtedy zawiał mocny, chłodny wiatr. Poczuła nagłe zimno na głowie i ramionach, a później kilka metrów dalej zobaczyła czarną plamę. Przyłożyła dłoń do ust chcąc krzyknąć, dopiero po chwili zrozumiała, że miała perukę. Po cholerę ją nosiła?! Pobiegła do najbliższej wystawy i spojrzała na siebie. Powoli zdjęła z głowy cienki, beżowy czepek. Kiedy na ramiona opadły jej czekoladowe loki lekko się do siebie uśmiechnęła. Mimo wyniszczenia ciała miała piękne włosy, które nie pasowały do całokształtu.
Skręciła w wąską uliczkę. Nie wiedziała gdzie idzie, ale miasto coraz bardziej jej się podobało. Nagle zobaczyła jak chodnikiem z naprzeciwka idzie grupa mężczyzn, zmierzali wprost na nią. Było w nich coś, co wywołało w niej strach. Serce zaczęło szybciej bić, a ciało mimowolnie trzęsło się. Gdy ją zobaczyli przyspieszyli kroku. Skok adrenaliny. Ruszyła biegiem między domami kilkukrotnie się za siebie oglądając. Nagle stanęła. Obraz przed oczami poczerniał i uderzyła w nią fala wspomnień. Uciekała przed kimś, przed czymś... trzymała się balkonu, skoczyła... i wróciła. Stała jak słup soli na chodniku przy jednym z domów. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jakiś chłopak toi obok niej, przy koszu na śmieci.
- Przepraszam, czy coś się stało? - zapytał na co wzdrygnęła się.
- Pomóż mi. - szepnęła ledwo dosłyszalnie. Chciała wbiec za bramę, jednak on chwycił ją za ramię.
- Zaczekaj. - rzucił, a ona mimowolnie spojrzała mu w oczy... były piękne. Szarozielone, przejrzyste... pełne współczucia i zrozumienia. - Co się stało?
- Nie wiem. - jęknęła żałośnie chcąc się rozpłakać, jednak nawet na to nie miała siły. Nogi się pod nią uginały, była spłaba.
- Chodź. - położył dłoń na jej plecach, na co podskoczyła. - Przepraszam. Zapomniałem, nazywam się Alvaro, a ty? - zapytał idąc w stronę drzwi wejściowych. Nie wiedziała co powiedzieć, ale gdy się po to zapytał w głowie dzwoniło jej "Sol". Czy to w ogóle było imię?
- Sol. - palnęła bez namysłu i poszła za nim. Przez całą drogę do salonu odtwarzała w głowie moment, w którym Alvaro wymawia swoje imię.
- Napijesz się czegoś? Może zrobię ci kawę, bo jest bardzo wcześnie... - zaczął.
- Chętnie, dziękuję. - odparła siadając na kanapie, którą wskazał jej Alvaro. Rozejrzała się dookoła. Pokój był cudownie urządzony, było widać w nim kobiecą rękę. Kiedy chłopak wrócił podał jej kawę i usiadł obok.
- Opowiesz mi co się stało? - zapytał robiąc łyk kawy, jednak zaraz ją odstawił, bo sparzył się w język.
- Szczerze? Nie mam pojęcia... - prychnęła zdając sobie sprawę jak to wszystko absurdalnie brzmi. - Obudziłam się godzinę temu na przystanku i... nic nie pamiętam. Nie wiem gdzie jestem, jak się tu znalazłam, kim jestem... - jęknęła czując jak gula w jej gardle rośnie. Miała taką wielką ochotę płakać, jednak nie umiała.
- To dlaczego uciekałaś? - zmrużył oczy.
- Zobaczyłam jakiś mężczyzn i po prostu się wystraszyłam... - szepnęła ściskając kupek chudymi dłońmi, na które naciągnęła rękawy bluzy.
- Słuchaj, wezmę prysznic, ty odpocznij. Potem pójdziemy na policję i spróbujemy coś zaradzić, zgoda? - lekko się do niej uśmiechnął. Serce Sol zabiło szybciej, gdy zobaczyła jego uroczy uśmiech. Ten chłopak miał w sobie coś, co ją do niego ciągnęło, ale poczuła również coś dziwnego... jakby musiała mu się odwdzięczyć. Coś wewnątrz nakazało jej podziękować Alvaro, musiała to zrobić, była przecież nauczona posłuszeństwa i zadowalania mężczyzn.
Kiedy chłopak odszedł przestała panować nad swoim ciałem i rozumem. Przypominała sobie pojedyncze zdarzenia, jednak nie mogła zebrać ich w całość. Nie myślała, była w transie. Zdjęła buty, później spodnie i bluzę. Stała jedynie w czarnych, koronkowych bokserkach i białej koszulce na ramionkach. Wbiegła po schodach na piętro i przeszła przez korytarz. Dalej nie pojmowała co się z nią dzieje, chociaż nawet się nad tym nie zastanawiała. Została nauczona by zadowalać mężczyzn, którym należy się chwila przyjemności. Była tylko rzeczą, zabawką którą można potem odrzucić bez żadnych wyrzutów sumienia.
Nacisnęła klamkę drzwi łazienki, które o dziwo nie były zamknięte. Słyszała tylko szum wody i cichy śpiew Alvaro. Zdjęła pozostałości bielizny i w samej koszulce wsunęła się pod prysznic. W tym momencie wszystko sobie przypomniała. Wspomnienia wróciły, wiedziała kim jest i co się wydarzyło. Zmierzyła wzrokiem chłopaka stojącego przed nią, odwróconego tyłem, wciąż cicho śpiewającego. Miał wspaniale umięśnione plecy i ręce, których mięśnie napinały się gdy mył włosy. Nie chciała spoglądać w dół, bo wiedziała co za chwile nastąpi. Była zwykłą dziwką, a to był jej obowiązek. Musiała być posłuszna, żeby nie zostać ukaraną. Wsunęła dłonie pod jego ramiona i delikatnie objęła Hiszpana. Serce podskoczyło jej do gardła i zrobiło się duszno. Pocałowała go lekko w szyję, poczuła jak Alvaro sztywnieje, znów go pocałowała. Czuła zapach jego perfum... jego ciała. Zjeżdżała wzdłuż pleców coraz niżej, a gdy dotarła do lędźwi wróciła.
- Co robisz? - usłyszała jego zdezorientowany głos. Stanęła na palcach, przywarła do niego całym ciałem i wyszeptała wprost do ucha:
- Pozwól sobie podziękować. - po czym lekko przygryzła płatek jego ucha. Ciepła woda spływała po jej ciele i włosach dając ukojenie, a raczej wybawienie. Alvaro odwrócił się do niej. Znów spojrzał na Sol tymi pięknymi oczyma. Zaparło jej dech w piersiach. Miała przyspieszony oddech, kręciło jej się w głowie. Gdy objął ją ramionami ugięły się pod nią nogi. Jednym szybkim ruchem uniósł ją, by objęła nogami jego ciało i przyparł do ściany. Wpił się w usta dziewczyny, a po chwili rozwarł je swoi językiem wyczyniając nim nieziemskie rzeczy. Kiedy wszedł w nią wygięła się w łuk, a jej ciało przeszył najpierw ból, lecz potem czuła tylko rozkosz. Sapnęła odchylając głowę. Czuła pieczenie na skórze gdzie ją dotykał, a szyja poczerwieniała od pocałunków.
Od autorki: No to za nami mocny pierwszy rozdział. Dedykuję go Minizie i Nandos <3 Mam nadzieję, że się podoba, bo jestem z niego dość zadowolona. proszę o szczere opinie. Pozdrawiam i do napisania! Laurel.
Bożeeeeeeeeeeee, jaka głupia Sol XD ale nie dziwię się, że wpadła w ramiona Alvaro, bo on jest przecież taki.. wiesz <3
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację, skrabie ;*
Rozdział jest świetny, mhm!
Rozdział cudowny . Na początku jak tu weszłam , to pomyślałam , że nie będzie mi się chciało tego wszystkiego czytać ... ale jak zaczęłam ... zaskoczył mnie fakt , że rozdział się skończył . Naprawdę bardzo ciekawie .
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego . Obserwuję . ;*
A w wolnym czasie zapraszam do siebie :
http://confianzayestsmuerto.blogspot.com/
O MAMUNIU! Co ja mam tu jeszcze napisać, jeżeli zaparło mi dech?
OdpowiedzUsuńSzybko musisz dodać ciąg dalszy, koniecznie!
Z niecierpliwością czekam na drugi rozdział!
O MÓJ BOŻE.... nie wiem co napisać. CHCĘ WIĘCEJ!!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.
OMG, powiedz mi, jak się oddychało? Weszłam profilaktycznie na bloggera i zobaczyłam, że jest nowy rozdział TUTAJ :)
OdpowiedzUsuńSol nie zasłużyła sobie na takie życie, na pewno nie. Mam nadzieję, żę Alvaro coś w nim zmieni.
Z zapartym tchem i ściśniętym sercem czekam na następny rozdział <3
Biedna Sol, przeżyć takie coś. Nie wyobrażam sobie powrotu do normalności. Powiem ci, że zaczyna się pikantnie xd Jestem mega ciekawa, co będzie dalej. Pozdrawiam, czekam na nn.
OdpowiedzUsuńNowy na:
http://yo-estoy-bien.blogspot.com/
Zapraszam :)
Wybacz, że nie przybyłam tutaj wcześniej ale to jest ostatni blog który nadrabiam a miałam zaległości z końcówki lutego. o_OZaczęło się dość specyficznie, ale bardzo mi się podoba i chociaż średnio przepadam za Alvarem(chociaż mój ukochany niebieski koc nosi takie imię) to z chęcią zagłębię się tą opowieść. Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOMG! Cóż to się dzieje w tym domu?! No ale została tego nauczona, czego się dziwić. Choć jedyne czego się nie spodziewałam, to to, że Alvaro jej ulegnie, że tak powiem. o.O
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! Pozdrawiam! :D
O żesz! Szokujesz dziewczyno.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Sol, ma spaczone mniemanie o sobie i myśli, że nadaje się i jest tylko od zadowalania mężczyzn. Współczuję jej tego, co się jej przytrafiło.
Alvaro dobrze postąpił, że jej pomógł ale mógł nie przelecieć jej tak od razu no ale to w końcu tylko mężczyzna. Jak dawali to brał.
Dzieki za dedykację Pysiu <3
Buziole ;***
Pierwszy rozdział i taja bomba? No, no jestem pod wielkim wrażeniem. Szkoda mi Sol, Alvaro zachował się jak typowy facet, który jeśli już myśli to na pewno nie przy pomocy mózgu.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny!
NO NIEŹLE
OdpowiedzUsuńWspółczuję Sol, że musiała przez coś takiego przechodzić, to na pewno nie było łatwe. Dobrze, że udało jej się uciec.
A co do Alvaro, to w ogóle nie zdziwiła mnie jego postawa, zachował się jak typowy facet, ale i tak go lubię :)
Może dzięki niemu Sol zapomni o przykrej przeszłości?
Daj znać o nowym :*
Plus zapraszam do siebie na: http://niemiecki-koszmar.blogspot.com/
UsuńLiczę na komentarz :)
hej! świetny rozdział, na prawdę historia mnie strasznie wciągnęła <3
OdpowiedzUsuńcudownie zaczęłaś! :)
http://my-sweet-revenge-ski.blogspot.com/2014/03/konkurs-w-planicy-czyli-zakonczenie.html serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział :)
Wspaniały rozdział! ♥
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Sol, na pewno to co przeszła było bardzo trudne, ale moim zdaniem zadawalanie mężczyzn w ramach podziękowania to... po prostu powinna mu tylko podziękować i myślę, że te słowa znaczyłyby bardzo dużo dla wybawcy. Choć jeśli była tak nauczona to musiało mieć to związek z jej przeszłością, która na pewno zostawiła w niej ślad. No i cóż, Alvaro jak to płeć męska, nie zamierzał rezygnować z przyjemości.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział :*
Rewelacja*.*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to opowiadanie! Jest takie... Ach! :*
Czekam na więcej!
Wooow i to by było na tyle w temacie :D hahhh jestem pod wrażeniem, ponieważ nie mam zielonego pojęcia jak Soledad mogła tak żyć... wiadome, że przyzwyczajna była do okazywania wdzięcznosci (i pewnie nie tylko) w wiadomy sposób i mam nadzieje ze pod wpływem Alvaro zmieni swoje życie na lepsze. Szkoda mi jej. Ale Av to samiec :d Hahaha :D Historia naprawdę wciągająca - oby tak dalej :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Świetny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńNa pewno będę czytać :) Wciągnęło mnie :P
Oby tak dalej :*
Zapraszam też do siebie :) Dopiero zaczynam ale mam nadzieję że ci się spodoba zapraszam do czytania i komentowania:*
http://queriendote-en-mis-brazos.blogspot.com/