piątek, 27 czerwca 2014

Koniec/Zawieszenie (?)

Nie wiem od czego by zacząć. Chyba straciłam już zapał do opowiadań, który miałam na początku. Jest to również spowodowane tym, że moje opowiadania stopniowo zaczęły tracić czytelniczki. Są wakacje i myślałam, że będę dużo pisać, ale tak raczej nie będzie. Naprawdę nie chcę usuwać wszystkich blogów i kończyć swojej przygody z piłkarskimi opowiadaniami, ale nie wiem jak to będzie wyglądać. Na razie zawieszam. Jeśli w jakiś sposób zauważę, że blogi mają kilka stałych czytelniczek może wrócę. Pozdrawiam, Laurel.

niedziela, 22 czerwca 2014

Rozdział VI

Po co myśleć o przyszłości? Po co marzyć, skoro i tak los zrobi nam na przekór i będzie utrudniał drogę na tyle, ze będziemy za słabi, by osiągnąć cel naszego życia, a gdy znajdziemy osobę, która nam tej siły doda wszystko zacznie się walić ze zdwojoną siłą. Po co? Nie mamy władzy nad naszym życiem, jak to inni nam wmawiają, więc po co się starać?
W cieplejszych, dopiero co kupionych swetrach spacerowali wzdłuż plaży Santa Maria na północnym-wschodzie Hiszpanii. Szli w ciszy, każde z nich patrzyło na twardy, mokry piasek pod nogami.
- Dosłownie kilka kilometrów stąd jest granica z Francją. Bez problemu powinnaś się tam dostać. - mruknął Alvaro szczelniej otulając się bluzą. Maresol nie odpowiedziała, tylko ukradkiem spojrzała na Hiszpana, nie mogła jednak dostrzec jego twarzy ukrytej pod kapturem. Czuła łzy zbierające się w oczach, jednak chciała być silna, nie ukazywać słabości. Silny podmuch wiatru uderzył w jej drobne ciało rozwiewając włosy i prawie wywracając. Utrzymała jednak równowagę i dotrzymała kroku Alvaro.
- Wracajmy już. Zaraz będzie padać. - szepnął spoglądając w górę. Jak na zawołanie z nieba zaczęły spadać kropelki deszczu. Piłkarz odwrócił się i oboje na kilka sekund napotkali swój wzrok, jednak on od razu spuścił głowę. Wlókł się się jakby całkowicie wyssano z niego energię do życia. Naciągnął kaptur granatowej bluzy mocniej na głowę i nie zważywszy uwagi na nic kroczył chwiejnym krokiem przed siebie. Sol zdjęła przemoczony sweter i nałożyła go na głowę. Przechodząc pod molem poczuła ulgę. Chodź przez chwilę nie czuła siarczystego deszczu obmywającego jej bladą skórę.
- Alvaro, zaczekaj. - jęknęła żałośnie czując jak gula w jej gardle powiększa się z każdą sekundą. Chłopak niespiesznie odwrócił się w jej stronę i spojrzał na nią przymrużonymi oczyma. Wyglądała jak nimfa wodna. Drobna, blada, przemoczona, lecz jak zawsze piękna. Poczuł mocny uścisk w dołku. Chciał ją przytulić najmocniej jak potrafi i już nigdy nie wypuścić. Chciał ją ochronić przed całym światem, ale doskonale wiedział, że właśnie pozwalając odejść da jej bezpieczeństwo.
- Dobrze, że jesteś. - szepnęła prawie niedosłyszalnie. Zagryzła wargi i próbowała powstrzymać łzy. Alvaro zacisnął szczękę i spojrzał na nią raz jeszcze. Nie mógł się już okłamywać. Kochał ją, mimo wszystko. Chciał budzić się przy niej codziennie, mimo wszystko. 
Szybko podszedł do Maresol i przytulił ją mocno. Wtuliła się w jego ramiona i zaczęła płakać.
- Boję się. - jęknęła zaciskając oczy. 
- Ciii, nie płacz. - szepnął gładząc jej jasne włosy. - Zaczniesz nowe życie. Bez strachu i bólu... - mówił spoglądając gdzieś za horyzont. - Może skończysz studia? Może założysz rodzinę i... będziesz szczęśliwa. - zakończył wyobrażając sobie to wszystko. Czuł psychiczny i fizyczny ból, że nie będzie go wtedy z nią. Sol odsunęła się i zaczęła przecząco kiwać głową.
- Przyjdzie w końcu taki dzień, że to wszystko stanie się tylko epizodem i znów zaczniesz żyć pełnią życia. - starał się, by te słowa zabrzmiały przekonująco, jednak przepełnione były one bólem i żalem, tak samo jak oczy dziewczyny stojącej przed nim. Sol stanęła na palcach i delikatnie go pocałowała. Potrzebowała Vazqueza w swoim życiu. Bez niego nie da sobie rady. Hiszpan od razu odwzajemnił  pocałunek jeszcze mocniej ją przytulając. Nie mógł uwierzyć, że pokochał dziewczynę, która tak naprawdę zniszczyła mu życie. 
- Wracajmy. - oznajmił odsuwając się na kilka milimetrów. Sol kiwnęła głową i wtulając się w niego ponownie wyszła na deszcz. 
~*~
I co zrobi, kiedy miłość jego życia odejdzie? Już nigdy się nie spotkają, dla jej bezpieczeństwa. Czy będzie w stanie wrócić do codziennego życia? Do treningów, do spotkań rodzinnych... czy kiedykolwiek pokocha inną kobietę równie mocno co Maresol? Zachowywał się podle w stosunku do niej, ale tylko i wyłącznie dlatego, by uciec przed tym uczuciem. Siedział na łóżko i spoglądał na zachodzące za oknem słońce. Jutro jej już nie będzie. Jutro skończy się krótki rozdział w jego życiu. 
Po chwili Sol wyszła z łazienki i usiadła obok kładąc głowę na ramieniu Alvaro.
- Na szafce jest bilet na jutro, na dziewiątą rano. - westchnął spoglądając na dziewczynę. Hiszpanka wyciągnęła z tylnej kieszeni spodni małą książeczkę, która okazała się fałszywym dowodem. 
- Od dzisiaj jestem Genevieve Valentine. - lekko się uśmiechnęła. Pomógł mi go zdobyć jeden z... klientów. - skrzywiła się lekko szybko odganiając wspomnienia. 
- Kocham cię. - oznajmił Alvaro znów spoglądając na jakiś punkt za oknem. Maresol podniosła głowę i zdezorientowana spojrzała na chłopaka. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak nie mogła wykrztusić żadnego dźwięku. Hiszpan spojrzał na nią i zbliżył się. Ujął jej twarz w dłonie i delikatnie pocałował. Na myśl, że już więcej jej nie zobaczy łzy zaczęły spływać mu po policzkach. Objął Sol i przyciągnął do siebie jeszcze bliżej. W tej chwili była jego, oboje do siebie należeli. Położył ją na plecach i zawisł nad jej drobnym ciałem. Maresol również płakała.
- Też cię kocham. - szepnęła po chwili ciszy. Alvaro wpił się w jej zaróżowione usta. Czuł jak ręce dziewczyny wędrują wzdłuż jego kręgosłupa, a później łapią końce koszulki.
Wcześniej nie miała jeszcze okazji przyjrzeć się dokładnie jego ciału. Chciała zapamiętać jak najwięcej. Drobne pieprzyki rozproszone po plecach i klatce piersiowej. Tatuaże na prawej ręce i siniak na żebrach. Może nie był modelem o którego zabijałyby się kobiety, ale dla niej był idealny. Spojrzała w jego piękne szaroniebieskie oczy i lekko się uśmiechnęła. Takiego go zapamięta. Dłonie Alvaro zawędrowały pod bluzkę Sol, która po chwili podzieliła los ubrań chłopaka. Zaczął czule całować ją po policzkach, szyi, obojczyku. Jego usta były wręcz gorące, ciało piekło ją od pocałunków. Splótł ich palce i przytrzymał ręce nad głową. Czuła jak jego zarost delikatnie drapie jej szyję. Zagryzła wargi i rozkoszowała się ostatnim dniem starego życia. Teraz zacznie nowe.
Usadowił się między nogami Maresol i spojrzał jej w oczy. Nigdy ich nie zapomni. Czekoladowe tęczówki i przeplatające się w nich złote nitki. Kiedy w nią wchodził cicho jęknęła i odchyliła głowę. Przywarła do niego całym ciałem. Wciąż pachniał morzem.

Studiował każdy centymetr jej ciała. Leżała na boku i najprawdopodobniej spała. Delikatnie dotknął nagiego ramienia Sol, na którym pojawiła się gęsia skórka i przysunął się. Objął ją ramieniem czekając na reakcję, jednak Hiszpanka spała. 
- Obiecuję ci, że jeszcze kiedyś się zobaczymy. - szepnął jej do ucha i pocałował w ramię, po czym również zamknął oczy i zasnął.
~*~
- Alvaro! Nie chcę. - jęknęła zatrzymując się w progu wielkich wrót stacji kolejowej.
- Sol, proszę cię... - odparł. Podszedł i ujął jej dłoń prowadząc na drewnianą ławkę. Dziewczyna spojrzała na wielki zegar. Zaraz odjazd jej pociągu.
- Boję się. - chlipnęła czując łzy spływające po policzkach. Serce mu się krajało za każdym razem, gdy widział jak Hiszpanka płacze. - Wiem, miałam nie płakać, miałam być twarda, ale.. - zacięła sie połykając gorzkie łzy.
- Posłuchaj mnie. - ujął jej twarz w dłonie. - Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. Zapomnisz o tym wszystkim i zaczniesz nowe życie. Bez strachu, bez bólu, rozumiesz?! - Sol tylko kiwnęła głową powstrzymując kolejne łzy. Alvaro kciukiem starł je z policzków dziewczyny.
- Odjazd pociągu do Montpellier za pięć minut! - usłyszeli z głośnika. Hiszpanka zaczęła się trząść.
- Chodź. - Piłkarz znów wziął ją za rękę i zaprowadził  pod wagon.
- Nie chcę! - wtuliła się w niego mocno. Alvaro pocałował ją w czoło i odsunął od siebie.
- Leć. - uśmiechnął się do niej, a zaraz potem po raz ostatni pocałował. - Kocham cię. - dodał i zrobił krok do tyłu.
- Wiem. - szepnęła próbując się lekko uśmiechnąć, jednak nic z tego nie wyszło. Musiała przełknąć kolejne łzy. Zagryzając usta weszła do wagonu i szybko znalazła odpowiedni przedział. Serce biło jej jak oszalałe. Miała ochotę jak najszybciej stąd wybiec i znów znaleźć się przy Alvaro. Spojrzała przez okno i dostrzegła go stojącego w tym samym miejscu. Mimo takiej odległości widziała jak spogląda na nią tymi niebieskimi oczyma. Zbliżyła się do szyby i po raz ostatni mu pomachała.
Widział ją po raz ostatni. Zaraz stanie się tylko bladym wspomnieniem. Zacznie nowe życie, bez niego. Już za chwilę. Pociąg ruszył przed siebie. Szybko rzucił okiem na przedział Maresol, by móc spojrzeć na nią po raz ostatni. Stała tam, płakała i... nie była tam sama. Zobaczył jak blada, wytatuowana dłoń zasłania jej usta. Wytrzeszczył oczy nie móc uwierzyć w to, co widzi.
- Nie, nie, nie, nie, nie! Stop! - zaczął wołać biegnąć za pociągiem po drewnianych deskach, jednak nie zdążył. Pociąg był już daleko.

Od autorki: Przepraszam za to, jak długo musieliście czekać na ten rozdział, no i za jego jakość, bo nie powala. Bardzo długo go pisałam. Nieobecność była spowodowana szkołą oczywiście. A i tak nie udało mi się poprawić wszystkich ocen, ale nie jest źle. A jak tam u Was będzie wyglądać świadectwo? Mam nadzieję, że lepiej niż moje. Pozdrawiam i do napisania, Laurel.
P.S. Zapraszam na nowe rozdziały na Isco i Thiago.